Polecieliśmy do Afryki! Maroko 2019

Maroko było moim małym marzeniem (małym, bo wciąż są te WIĘKSZE do zrealizowania) już od dawna. Miał to być mój pierwszy wyjazd poza Europę, tym bardziej byłam podekscytowana, że w końcu uda mi się odwiedzić inny kontynent. W lutym poszukiwaliśmy wakacyjnego kierunku. Padło właśnie na Maroko. I nie żałuję. Mimo, że początkowo czułam obawy przed stycznością z inną kulturą, finalnie przywożę stamtąd ogrom pięknych wspomnień i kolorowych zdjęć. I zdecydowanie polecam każdemu odwiedzenie tego kraju, gdzie zdecydowanie przeważają kolory - błękit i pomarańcz.


Dzień 1
30 sierpnia ok. godziny 15:00 wylądowaliśmy na lotnisku w Agadirze po prawie 5 godzinnym locie. Po godzinie zakwaterowaliśmy się w naszym hotelu, gdzie mieliśmy spędzić tydzień. W hotelu przywitano nas pyszną, marokańską herbatką. Przyszedł czas na zwiedzenie okolicy.






Dzień 2
Po krótkim pierwszym dniu przyszedł czas na dzień drugi. To był dzień lenistwa, spędzony głównie przy basenie. Wieczorem udaliśmy się na krótkie zakupy, a następnie po zmroku odwiedziliśmy znów plażę. W tle widać wzgórze Kasbah z arabskim napisem "Bóg, ojczyzna, Król". Robi to niesamowite wrażenie za dnia, jak i nocą.




Dzień 3
To był zdecydowanie jeden z fajniejszych dni. Dzień wycieczki! Tego dnia pojechaliśmy wraz z lokalnym biurem podróży do Marrakeszu (więcej o tym w poście o informacjach praktycznych). Wyjechaliśmy ok. 7:00 rano. Podróż do Marrakeszu miała potrwać między 3-4 godzin. Nie jest to mało, ale warto! Zaraz po wyjeździe z Agadiru czekała nas pierwsza atrakcja. Słynne kozy na drzewie. Ponoć kozy są wyszkolone, a odpowiedzialny za zdarzenie jest ich właściciel - marokański pasterz, który w ten sposób dorabia sobie na turystach.



Po kilku godzinach docieramy do Marrakeszu. Początkowo idziemy zobaczyć Meczet Księgarzy, który jest największym meczetem w Marrakeszu. Nie wchodzimy jednak do środka, ponieważ meczet nie jest dostępny dla turystów.



Następnie spod bramy Bab Agnaou, która jest jedną z dziewiętnastu bram do miasta, wyruszamy przez Dzielnicę Żydowską na krótki spacer po Marrakeszu.






Docieramy do pięknego muzeum Dar Si Said. Następnie robimy przystanek na obiad w jednej z restauracji, gdzie jemy typowe dla Marokańczyków dania. Po obiedzie wracamy do centrum Marrakeszu, gdzie odwiedzamy Berberyjską aptekę, gdzie można zamówić olejek arganowy zarówno kosmetyczny, jak i spożywczy, a także różnego rodzaju mydła czy przyprawy.



Riad znajdujący się w restauracji, gdzie jedliśmy

Wracamy na Plac Jama El Fna, najpopularniejszego miejsca w Marrakeszu i największej atrakcji. Jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Za dnia spotkamy tu treserów małp, zaklinaczy węży, kobiety malujące henną oraz wiele innych Marokańczyków, którzy będą chcieli koniecznie coś nam sprzedać lub nad oszukać. Więcej o tym opiszę w poście o informacjach praktycznych. Zaraz koło placu znajduje się souk gdzie znajduje się kilkaset sklepów z różnymi rzeczami. Kupimy tam pamiątki, przyprawy, ubrania, torebki, buty, zastawę, biżuterię i wiele, wiele innych. Po wolnym czasie, który dostaliśmy na placu, zaczęliśmy kierować się w stronę Agadiru i naszego hotelu.



Dzień 4
Po intensywnym dniu w Marakeszu przyszedł czas na relaks, wypoczynek i kąpiele w oceanie. Tak nam upłynął dzień. Wieczorem przed obiado-kolacją udaliśmy się na spacer do portu w Agadirze.




Dzień 5
...spędziliśmy podobnie ? Regenerowaliśmy się przed wycieczką, która czekała nas następnego dnia.




Dzień 6
Nadszedł dzień, który z całego wyjazdu wspominam chyba najlepiej. Kolejna wycieczka, kolejne piękne miejsca do zobaczenia i nowe doświadczenia. Ponownie wyruszyliśmy z hotelu o godzinie 7:00 rano. Pierwszym naszym przystankiem był zakład garncarski, gdzie zobaczyliśmy jak powstają różnego rodzaju naczynia, tażiny, garnki, itp.



Wyruszyliśmy w stronę najpiękniejszego punktu tej wycieczki - w stronę Legziry, czyli przepięknej plaży, która słynie z formacji skalnych w kolorze czerwieni. Zdjęcia z Legziry można zaobserwować we wszystkich folderach biur podróży, które oferują wycieczkę do Maroka. Plaża ciągnie się przez 8 kilometrów i zachwyca swoją dzikością. Początkowo jednak zatrzymaliśmy się w punkcie, gdzie bardzo ładnie było widać ocean i pierwsze klify. Później już ruszyliśmy na Legzirę, gdzie poczęstowano nas marokańską herbatą, a następnie mieliśmy już czas dla siebie i na spacerowanie po plaży.





Następnym celem było miasteczko Tiznit, czyli miasteczko srebra, które słynie z wyrobów biżuterii. Oprócz tego znów mogliśmy zobaczyć miejsce, które nie było turystyczne. Widzieliśmy Marokańczyków w swoich naturalnych warunkach.




Przyszedł czas na obiad. I to nie byle jaki! Prawdziwy marokański obiad u Berbera. W celu wyjaśnienia - Berberowie to rdzenni mieszkańcy północnej Afryki. Maroko zamieszkuje obecnie ok. 9 milionów Berberów. "Restauracja" położona była w górach, więc trzeba było się kawałek do niej wspiąć. W środku zostaliśmy poproszeni o zdjęcie butów oraz obmycie rąk w specjalnym naczyniu. Następnie zaprowadzono nas do niskich okrągłych stolików z siedziskami w postaci poduch. Na obiad został nam podany tażin - czyli typowa marokańska potrawa, a także kuskus, mięta marokańska oraz arbuz.



Mała Sahara - kolejny punkt naszej wycieczki. Leży ona w regionie Sous Massa-Dra i można tam przejechać się na wielbłądzie oraz poczuć się jak na pustyni.


Ostatnim planowym punktem wycieczki był widok panoramiczny na największą zaporę wodną regionu na rzece Massa. Na boku tamy widnieje ten sam napis, który znajduje się na górze w Agadirze, czyli "Bóg, Król, Ojczyzna". Podobno od bardzo dawna w tym regionie nie spadła dostateczna ilość opadów i bardzo prawdopodobne, że tama ta przestanie istnieć w niedługim czasie.



Skierowaliśmy się w stronę Agadiru. Ale na sam koniec wycieczki okazało się, że biuro ma dla nas niespodziankę i w gratisie zawiozą chętne osoby na kasbę w Agadirze, aby zobaczyć panoramę miasta. Jako, że bardzo chcieliśmy wjechać tam sami, ale brakło nam czasu, a nasz wyjazd zbliżał się do końca, postanowiliśmy skorzystać z tej propozycji. I nie żałuję, bo było na prawdę pięknie. Osobiście uwielbiam takie widoki i zawsze chętnie zaliczam wszystkie punkty widokowe na miasta czy plaże.



Mury, które można zauważyć na zdjęciu, są jedynymi pozostałościami po starym Agadirze. Obecny Agadir jest stosunkowo nowym miastem, rozwiniętym głównie na turystykę, ponieważ w 1960 roku miało tam miejsce trzęsienie ziemi, które doszczętnie zniszczyło całe miasto. Zginęło wtedy ponad 12 tysięcy osób. Góra Kasbah jest tak na prawdę naturalnym cmentarzem, ponieważ nie udało się wydobyć wszystkich ciał, a ze względu na ilość ofiar, nie było także miejsc do pochówku.
Po całym dniu zwiedzania, odkrywania Maroka, wróciliśmy do hotelu.

Dzień 7
Ostatni pełen dzień upłynął nam na lenistwie i opalaniu nad basenem i na plaży. Wieczorem udaliśmy się na krótki spacer w celu pożegnania z oceanem.


Dzień 8
Udało nam się pożegnać plażę jeszcze raz...tym razem za dnia ? W tamtym momencie chciałam tam zostać jeszcze przez chwilę... Było tak ciepło, beztrosko. Ale trzeba było wracać, aby planować kolejne podróże. Udało nam się zrobić jeszcze ostatnie zakupy, wydaliśmy wszystkie możliwe dirhamy i ok. godziny 13:00 wyruszyliśmy w stronę lotniska, aby stamtąd wrócić już do domu, do Polski.


Tak skończyła się nasza Marokańska przygoda. Wróciliśmy bogatsi o nowe doświadczenia, wiedzę, pamiątki oraz wspomnienia. Odznaczyliśmy kolejne miejsce z naszej mapy świata.

Był ktoś w Maroku? Ciekawa jestem jak wy oceniacie ten kraj i jakie macie przemyślenia na jego temat. Do usłyszenia wkrótce w kolejnym poście!

Komentarze

Popularne posty